Jak wiadomo w Polsce i nie tylko toczy się spór o aborcję. Argumenty są rozmaite ale ogólnie w większości przypadków rzecz sprowadza się do kwestii tego kiedy płód staje się człowiekiem. Możliwości ustalenia tego momentu jest wiele. Wśród nich wymienić można m.in. moment zapłodnienia, moment zagnieżdżenia zarodka, moment rozpoczęcia specjalizacji powstających w ciągu podziałów komórek, moment wykształcenia układu nerwowego, moment porodu. Generalnie co do konieczności ochrony życia człowieka istnieje ogólna zgoda. Problemem jest tylko określenie co nim jest.
Kościół katolicki poprzez swych dostojników określił ten moment jako chwilę poczęcia. Zdaniem kościoła zapłodniona komórka jajowa jest już człowiekiem. Jest to jeden z wielu możliwych poglądów lecz właśnie ten konkretny usiłuje się podnieść do rangi mającej mieć wpływ na stanowienie prawa.
Kościół narzucając arbitralnie swoją definicję odmawia zarówno swym członkom jak i osobom spoza kościoła prawa do własnego poglądu na tę kwestię.
Może się wydawać, że za takim postępowaniem przemawia pewnego rodzaju ostrożność. Jeśli musimy podjąć decyzję i coś wybrać to generalnie staramy się zminimalizować ryzyko decyzji błędnej. Ryzyko zabicia czegoś co już jest człowiekiem jest gorsze niż zmuszenie kobiety do jego urodzenia. Rozciągając więc maksymalnie ochronę życia ludzkiego na zapłodnione komórki jajowe stwarzamy sobie komfort psychiczny, że uniknęliśmy tragicznego błędu jakim byłoby nie uznanie za człowieka czegoś co człowiekiem jest. Postępowanie takie wydaje się słuszne lecz tylko pod jednym warunkiem. Warunkiem tym jest istnienie jakiegoś obiektywnego (niezależnego od nas) pojęcia człowieka. Jeśli coś takiego istnieje to jest możliwy stan faktyczny różny od tego co wynika z przyjętych przez nas definicji. Innymi słowy w takiej sytuacji możliwe jest, że definicja człowieka przyjęta przez nas jest błędna.
To jak to w końcu jest? Czy pojęcie człowieka istnieje obiektywnie? Czy definicje przyjęte przez ludzi mogą być niezgodne ze stanem rzeczywistym? Ano to już zależy od światopoglądu. Jeśli przyjmiemy, że człowiek jest dziełem Boga to zapewne też Bogu oddamy prawo do określania co człowiekiem jest a co nie i wtedy nasze definicje mogą być obiektywnie błędne. Jeśli jednak koncepcję Boga odrzucamy to nie istnieje wtedy nic co narzucałoby nam jakąś konkretne ramy dla stosowanych przez nas pojęć. To my jesteśmy wtedy autorami definicji człowieka i wszystko to co warunku definicyjnego nie spełnia, na mocy tej definicji nie jest człowiekiem.
Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę przy kwestii „bezpieczeństwa” katolickiej definicji. Czy aby na pewno jest ona bezpieczna? Co będzie jeśli jednak coś przeoczyliśmy i np. zdaniem Boga jeszcze niezapłodniona komórka jajowa jest już człowiekiem? A być może i plemnik podążający gdzieś w stronę migdałków lub w dowolnym innym miejscu jest już człowiekiem? Myśli Boga są przecież nieprzeniknione i wykluczyć tego nie sposób. No tak, już widzę jak niektórzy mówią, że to nieracjonalne, że to absurd „bo nauka mówi, że materiał genetyczny...”. Zaraz, zaraz. Jaka nauka? Tu chodzi przecież o to by zabezpieczyć się maksymalnie przed błędną definicją a dokładniej przed nieuznaniem człowieka za człowieka. Poza tym zupełnie niepostrzeżenie zaczynamy do dyskursu teologicznego (katolickiego) dopuszczać zdobycze nauki choć jeszcze przed chwilą odrzuciliśmy (jako niebezpieczne) argumenty nauki, że człowiek to istota odczuwająca a zdolność odczuwania pojawia się wraz z powstaniem układu nerwowego. Boża definicja człowieka jest w gruncie rzeczy taka jak on sam - transcendentna a więc przekraczająca możliwości ludzkiego poznania. Jak to dobrze, że katolicy mają swych kapłanów, którzy w imieniu Boga mogą im to wszystko objawiać przekraczając to co nieprzekraczalne. Bez tego katolicy mieliby spory problem.
Podsumowując sytuację mamy taką: pewna grupa osób twierdzi, że wie co myśli istota co do której istnienia nie ma pewności ani społecznego konsensusu. Grupa ta narzuca reszcie (wierzącej i niewierzącej) swoją definicję i wszystko to co z niej wynika (łącznie z zakazami i nakazami prawnymi). To uczciwe. Prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz